środa, 21 grudnia 2011

Z okazji pierwszego śniegu, Zielony szejk!

Koło 10.00 weszłam do sklepu na generalne zakupy. Nie udało mi się kupić szpinaku na szejka bo był strasznie drogi ale sałata też się nada ;) Wychodzę koło 12.00 a tu biało jak w środku zimy. Mówię Wam, jak świat może zmienić się w ciągu 2h. Wszystko zasypane, na drodze mała widoczność bo sypie jak nie wiem. Owszem, zima ma plusy i minusy ale tak przecież jest z każdą porą roku. I chyba każdy lubi po ciężkim dniu usiąść pod kocem z gorącą czekoladą, z dobrą książka pod pachą i kotem na kolanach, a za oknem biało, sypie, latarnie oświetlają ludzi opatulonych w najgrubsze szaliki....pięknie ;) W sumie co do gorącej czekolady to raczej w przypadku surojadów wygrywa dzielony szejk, chociaż sama czasem ulegam i z sojowym mlekiem, gorzkim kakao i agawe siedzę i oglądam ludzi za oknem...

Zimowy szejk
(dla dwóch osób albo na dużego głoda)

dwa banany
sałata/szpinak/jarmuż
trzy mandarynki
jabłko
3 daktyle
pół łyżeczki cynamonu
ew. troszkę imbiru

wtorek, 20 grudnia 2011

Szczęście w papierze?

"...boję się, że w tym roku nie dostanę tych kilku groszy dodatkowo,
...nawet te lampki nie oddają nastroju...
...to mnie przeraża,
żeby praca była spokojniejsza, człowiek miał by chęć chociaż umyć okna w domu, przygotować coś na święta, jakoś je przeżyć...a tak?..."


To są wczorajsze słowa najpiękniejszej kobiety mojego życia. Bojąca się o moją przyszłość oszczędza zawzięcie, być może poświęci nawet wspólne wakacje na rzecz mojej dodatkowej edukacji. Kocham ją mocno ale tak okropny żal mnie ściska, gdy widzę jak razem z tatą odmawiają sobie przyjemności.
Dlaczego w dzisiejszych czasach pieniądz zajmuje pierwsze miejsce? Wypychając tym bezinteresowną miłość, szacunek... . Czujemy się bezpieczni z myślą pokaźnego konta w banku. Zapominamy o pomocy innym nie oczekując nic w zamian, zatracamy własne człowieczeństwo w całym chaosie.
Trzeba się jednak przyznać, że każdy z nas UZALEŻNIONY jest od tego skrawka papieru. Jedni mówią, że nie jest ważne dla nich to, że na koncie mają miliony, mówią, że kierują się jedynie dobrem innych i czystą pomocą. Ale co by było, gdyby nagle stracili wszystko? Za czym by najbardziej tęsknili? Nadal poświęcaliby się dla innych samemu nie mając nic? Niestety trudno mi w to uwierzyć. A chciałabym, na prawdę bym chciała. Pewnie i ja sama zachowałabym się podobnie, nie wykluczam tego bo także jestem człowiekiem wciągniętym i uzależnionym od rozwoju cywilizacji. Zanim jednak moje ciało opuści tę rzeczywistość, chcę nauczyć się żyć samodzielnie. Samodzielnie myśleć, wybierać, tworzyć. Nie papugować, wypisać się z tego wyścigu szczurów, do którego jesteśmy zapisani już od momentu poczęcia. To straszne, że nie pozwala nam się wybierać świadomie. Za dobry przykład posłużyć tu może wpajanie nam od najmłodszych lat, że NIE MOŻNA być zdrowym nie jedząc rasowego, dobrego białka zwierzęcego. Pomyślmy, dlaczego dzieciom nie podaje się normalnie mięsa, tak jak owoców? Dzieci do mięsa trzeba PRZYZWYCZAJAĆ.Więc w okresie PRZYSTOSOWYWANIA się do mięs wpajane mieliśmy, że to jest nam niezbędne do życia. Jak coś do czego musimy być przyzwyczajani ma być dla nas niezbędne?! Coś tu nie gra...
Tak więc jemy mięso, nieświadomie robiąc sobie krzywdę. Ale przecież wiemy, że "żyć bez tego nie można".

niedziela, 18 grudnia 2011

życie codzienne

Od dwóch tygodni siedzę w domu i choruję. Zakładam więc bloga być może z nudów, a może w końcu zdecydowałam się przelać gdzieś swoje myśli i doświadczenia związane ze zmianami jakie zachodziły i w sumie nadal zachodzą w moim życiu. Wszystko to związane jest ze spotkaniem surowej diety. Ale jak to się zaczęło o tym kiedy indziej. Na razie lecę nakarmić koty pod blokiem.